Jest już jest! jupiiiii!!! wreszcie doszły do mnie moje nowe wełenki! już nie mogłam się ich odczekać! Poczta Polska oczywiście nawaliła, bo coś im system padł i nie roznosili awizów... no ale już SĄ! i są piękne! już nie mogę się doczekać, aż coś zrobię z nich!
Coś mocno paczkowe są te moje posty, przynajmniej póki co... no ale biorę się za robotę i za chwilę będę miała co wrzucać :)
zaraz czas spać, więc dobrej nocki. A ja siadam z szydełkiem w łapce i działam :P
ahhhh i stało się dzisiaj coś strasznego! Przypadkiem została stłuczona moja ukochana szklaneczka... Główny bohater postu o kubraczku... jest mi smutno z tego powodu... musicie otóż wiedzieć, że jestem wielbicielką herbaty... muszę mieć odpowiednią szklaneczkę (ta miała odpowiednio grube szkło i wielkość, ciężko będzie ją zastąpić), herbatka musi być bardzo mocna i lekko słodka... z tych powodów piję tylko herbatkę liściastą:) a znajomi mają ubaw jak mnie odwiedzają, gdyż zawsze zadaję milion pytań o herbatkę: czarna/zielona/owocowa, torebkowa/liściasta, mocna/słaba, z cukrem czy bez, z sokiem czy z miodem, z cytryną? Mój mężulek z kolei pije bardzo słabą, jak to określa: takie siki Weroniki :) a ja zawszę mówię, iż to jest napój herbatopodobny albo woda o smaku herbacianym :)
xoxo,
W.